Nauka pływania cz.3

Nauka pływania cz.3

Kim jesteśmy i po co? — Odwieczne pytanie ludzkości, którego sprzątając się nie zadaje. Sprzątając musiał myśleć, że musi przeżyć.

I tylko o tym. Widział radosnych ludzi, którzy pływali w basenie, który on posprzątał. Czyż to też nie dzieło? Sam nie potrafił się cieszyć, lubił jednak zgrywać mężczyznę, ale ta gra mu nie wychodziła. Świat z perspektywy basenu też jest światem. Wszyscy jesteśmy zagubieni… Czasem lepiej przemilczeć, czasem lepiej nie myśleć za wszystkich. Dostaje wypłatę. Szef — człowiek raczej z gatunku mało inteligentnych, robot, który widzi tylko kasę. Czy jest bardziej szczęśliwy ode mnie? Czy jest szczęśliwszy ode mnie?

Gazetę z wywiadem rozdawali za darmo. Nie przeczytał go, bał się — co Ona powiedziała? Że świat jest piękny, cudowny i lukrowy jak ciasteczka. Nie należała do takich osób. To wiedział. Gazeta zmoczyła się nieco brudnymi dłońmi. On czuł się szaraczkiem pośród dzikich zwierząt ludzi. Ani lepszy ani gorszy. Ukrywał się za taflą istnienia, ukrywał się za Bogiem — Bóg jest czasem niezłą przykrywką dla grzechów. Ale nie był z tym sam. Byli ateiści, wierzący, pośrodku… Ludzie jak produkty mijają nas. Za dużo myślał. Czasem lepiej nie myśleć. Tylko tego też nie potrafił. Konstrukcja jego mózgu była myśląca, ale nie wychodząca poza pewne horyzonty i schematy. Jakby nie umiał iść dalej. Jakby słowo transgresja* było mu obce. Nie lubił mówić o sobie. Po co się chwalić? Ludzie i tak cię zjedzą. Tylko ona chciała o nim wiedzieć dużo. Niepokoiło go to. A jednocześnie dawno nie był dla nikogo zagadką. Każdy inaczej unosi się na wodzie. Obserwował ludzi, którzy pływają. Wodę traktują jako formę relaksu. Zawsze po pracy chodził do sauny. Dlatego jego twarz wyglądała świeżo, jakby nigdy się nie męczył. Jakby nigdy nie pracował fizycznie. Jakby znał odpowiedź. Jedyną i prawdziwą. Czasem czuł zapach potraw mamy, ale jakby wolał zamknąć przeszłość na klucz i nigdy już jej nie otwierać. Jest tylko tu i teraz.

Mieszkał w typowo kawalerskim mieszkaniu. Przydałaby mu się służąca, a nie żona. Żona może być tylko służącą. Jedną z wielu jego wad było traktowanie ludzi jak przedmiotów. Kiedy byli mu potrzebni, pisał do nich. Kiedy nie byli — żył w swoim świecie, nieco nieschludnym. Miał swoje sacrum. Nie lubił zapraszać ludzi. Był niezbyt lojalny. Można za to winić jego tajemniczą przeszłość, jego rozwój. Czegoś mu w dzieciństwie zabrakło. Porządek i bałagan. Są kobiety, które nie chcą być służącymi, dlatego nie mówią o posprzątaniu. I taka była Kirania, jak na nią mówił. Imię jej zataił. Jej postać też. Zaprosił ją kilka razy do siebie. Nie wiedział po co, bo przecież drugi człowiek nie jest mu potrzebny. Miał dużą łazienkę z wanną. Używał AXE i perfum „Black Suede” z AVONU. Lubił stwarzać pozory człowieka schludnego, ale kiedy mieszka się samemu, nie chce się sprzątać. Łazienka jednak była czysta, zadbana. Kuchnia jak to w kuchni, bywało różnie. Często brudne naczynia stały, jakby prosiły się o umycie. A on nie miał kiedy. Ciągle tylko praca, sen. Modlitwa. Wracał i kładł się na swoim łóżku. Nad łóżkiem widniała rzeźba Jezusa Chrystusa. Spoglądał na niego co noc. Jezus jakby mówił do niego: Trochę pokory, synu! Ludzie to nie przedmioty! — Jego umysł był zbyt prosty, aby ogarnąć Kiranię. Kirania była mądrą kobietą sukcesu, nastawiona na pragnienie miłości, wielokrotnie bywała raniona. Postrzegał ją w sposób dziwny. Czemu do niego przyjechała? Była typem silnej kobiety, która czasem przy mężczyznach traciła grunt. Jakby stawali się oni dla niej ważni, choć wcale nie potrzebowała ich łaski, troski. Była dumna. Znała swoją wartość. Trochę go irytowała, a jednak miała mu pomóc przy pisaniu pracy. Sama przyznała, że jest mądra i naiwna. Zapytała go kiedyś, czy jest szczęśliwy tu i teraz?— Co za pytanie, odparł, że tak. Ma 30 lat, pracę, studia… Pracę, której nie cierpi, która kwalifikuje go do ludzi biednych. A Kiriana była panną z dobrego domu, nie dzieliła ludzi. To czyniło z niej postać naiwną. Miała w sobie jednak charyzmę.

Miał ogromny korytarz i dar manipulowania ludźmi. Ludzie skakaliby wokół niego, gdyby był szefem wielkiej korporacji. Potrafił wykorzystać ten urok i kiedy potrzebował, czarował Kirianę jak ją nazywał. Ale jej duma była silniejsza. Kiedy zamilkł — miarka się przebrała. Nie płakała z tego powodu, bał się ludzi. Nie płakała też, kiedy dał jej kosza. Za bardzo go analizowała, chciała się czegoś o nim dowiedzieć. Jakby chciał pokazać swoją siłę, moc. Życie płynęło mu jak za szkłem. Lubił mieć władzę, choćby tylko na chwilę. Wiedział, jak czarować kobiety, ale Kiriana choć sprawiała wrażenie niewinnej, też nim manipulowała, tylko że nie był tego świadomy. Jej wymagania spełniali mężczyźni raczej bogaci, usytuowani, którzy wiedzą czego chcą. On nie pasował do tych wymogów, mimo to postanowiła niczym wróżka z bajki lub złota rybka spełniać jego życzenia. Wiele ją to kosztowało, ale czego się nie robi, aby nie zajrzeć w głąb mężczyzn. Znała wielu. Lubiła zaglądać w ich wnętrza, analizować, usprawiedliwiać ich. Kiedy u niego była, wprowadziła miłą atmosferę, ale też nie wiedział, na ile to tylko gra. Dziś, kiedy młodzi ludzie się spotykają, grają przed sobą, zamiast po prostu być „sobą”. A oni odprawiają show, chcą pokazać, że nadają się do życia. Chcą pokazać, że są wyjątkowi. Jakby w akcie desperacji mówili: bierz mnie, proszę. Załóż ze mną rodzinę! — Z początku wydawało mu się, że Kirania też tak twierdzi. Jego umysł jednak nie wychodził poza horyzonty, prosty facet, proste potrzeby i chce mieć u swego boku nieskomplikowaną dziewczynę, która ulegnie mu i nie będzie mądrzejsza od niego. Kirania była piękna, młoda i zagadkowa, choć był przekonany, że się w nim zakochała. Zakochanie — tym najłatwiej manipulować. Zakochanie czyni z nas głupców. Tylko współcześni młodzi raczej na tym etapie kończą. Aby poprawić swoje ego, potem „dają kosza” i już. Wygrali los na loterii! Są sami, a przecież nie potrafią kochać. Założenie rodziny: Zawsze można zwalić na państwo, na inne przeszkody.

Share

Leave a Reply

%d bloggers like this: