Sex kontra kościół- Czy da się to pogodzić? O książce, którą powinna przeczytać każda kobieta i mężczyzna. „Boże, daj orgazm” Violetty Nowackiej(Wydawnictwo Harde, 2024)

Sex kontra kościół- Czy da się to pogodzić? O książce, którą powinna przeczytać każda kobieta i mężczyzna. „Boże, daj orgazm” Violetty Nowackiej(Wydawnictwo Harde, 2024)

Kościół i Seks to dwa największe problemy społeczne. Żyjemy w czasach kiedy kobieta walczy z byciem dobrą, poczciwą żoną i matką a pragnieniami seksualnymi. Jest to temat bezpieczny i zawsze na czasie.

Pierwszy zarzut to okładka. Można tu było postarać się bardziej zważywszy na wciągający tytuł. Niestety grafika nie powala ale wiadomo najważniejsza jest treść.

Na co zwraca uwagę autorka? Jest słuchaczką problemów kobiet i bardzo dobrze rozumie ich postawy. Widzi blokady, które w naszych głowach stosuje Kościół. Masz być grzeczna i czekać na tego jedynego księcia z bajki, katuj się z facetem nawet jak jesteś nieszczęśliwa. Blokady kobiet sprawiają, że żyją one zdominowane przez mężczyzn, których pragnienia seksualne są ważniejsze od pragnień kobiet. Podoba mi się, że autorka zwraca uwagę na to staromodne myślenie, że kobieta nie może czuć przyjemności seksualnej. Pamiętam jak poznałam kiedyś pewnego poetę, byłam pełnoletnia. Poszliśmy do jego domu a ja potem byłam naga i spięta jak kamień. Właśnie wtedy walczyły w mojej głowie poglądy, że muszę być grzeczną dziewczynką bo Bóg mnie nie pokocha. Nawet jeśli czułam się miło w towarzystwie tego faceta to jednak blokada ciała wygrała. Byłam przerażonym dzieckiem, które chce tego próbować ale też bardzo się boi dotyku i boi się Boga. Miałam wtedy około dwudziestu lat. Potem kiedy doznawałam seksualnej przyjemności zawsze zastanawiałam się potem o co kamam. O co tyle szumu. I co ja tu robię. To było moje kluczowe pytanie, które jawiło się jak mantra. Potem trafiłam na Wydział Teologiczny gdzie miałyśmy stać się porządnymi żonami i matkami. Autorka zaznacza, że w chrześcijańskich religiach ciało jest dosłownie „głupie” i „zle”. Kiedy kobieta lubi „tę robotę” to na bank jest dziwką ale mężczyzna to mężczyzna. Pan i władca. W dzisiejszych czasach mamy „wojnę ról” .Dlaczego kiedyś małżeństwo było czymś najważniejszym? Dawało zabezpieczenie finansowe. Dawało więc poczucie bezpieczeństwa a raczej takie miało założenie.

Wysłuchujemy więc anonimowych historii z gabinetu, smutnych opowieści o relacjach. Budowaniu poprzez Kościół wizerunku tego złego seksu gdzie seks jest jedynie narzędziem do „robienia dzieci” i czerpanie z tego przyjemności to „Wielki grzech”. Wpajano nam, że „czystość to zdolność do miłości- bez niej miłość jest niemożliwa lub zagrożona wypaleniem” czytamy w historii 33 letniej panny o imieniu Patrycja. Nikt nie traktuje dziś seksu jako po prostu lekarstwa. Masturbacja sprawia, że skaczą nam endorfiny, czujemy wyższe poczucie wartości, odkrywamy siebie na nowo. W pełni zgadzam się z poglądami autorki. Mówimy tu też o seksie realnym, który jest spełnieniem. Jest też wyrazem miłości bo jakby nie było zbliża do siebie dwie osoby. Seks ma być jedynie aktem współżycia w imię płodzenia dzieci. Inaczej jest po prostu niegodny i zły. Violetta Nowacka w wyrazisty sposób zaznacza przekonania Rządu, przekonania mężczyzn, którzy chcą z kobiet uczynić inkubator, przedmiot do płodzenia dzieci. Według statystyk seks przedmałżeński dopuszcza 40% katolików. Dzięki książce kobiety mogą opisać swoje fantazje seksualne. Bez książki także mogą to zrobić. Ja również miałam w głowie podobne blokady i brakowało mi tego „rozluźnienia” w kwestii seksualności. Przecież nie robię nikomu tym krzywdy. Jednak tak, traktujemy seks jako zło. Tymczasem jest czymś naturalnym, to nasza fizjologia. Myślę, że każda kobieta spotkała się z taką sytuacją. Od Komunii mamy być grzeczne, „święte” . A „świętość” osiągnąć możemy tylko z jednym partnerem. Czyli nasze życie ma być zaplanowane i życzeniowe. Czyli jak wejdę w związek to od razu oczekuję, że spotkam idealnego faceta. To jest ta hipokryzja w jakiej żyjemy i o tym właśnie pisze Nowacka.

Skłonność do poświęcania się dla mężczyzn widać w statystykach: znacznie więcej kobiet nie rozwodzi się , choć są w nieszczęśliwych związkach, w porównaniu z mężczyznami w podobnej sytuacji”

Żyjemy też w przekonaniu, że jeśli ktoś jest w związku to na pewno jest szczęśliwy. Z singielkami jest coś nie tak. Dobrze to znacie. Nadal w moim otoczeniu znam wiele „religijnych związków”. Są to osoby wychowane w podejściu „ Mąż, dzieci itd.”/ Zazwyczaj z konserwatywnych rodzin. Kobiety są na tyle konformistyczne, że podążają krokiem małżeństwa rodziców. Wielu ludzi nie chce widzieć i nie dopuszcza kryzysów. Żyją ze sobą bo tak im dobrze, skupiają się na wychowaniu dzieci i tworzą idealne, wzorcowe związki, skopiowane z relacji rodziców. Relacja rodziców jest dla nich przykładem. Oczywiście nie ma reguły ale w Polsce to nadal ta wizja małżeństwa, katolickich poglądów i seksu równa się szczęśliwemu życie. Zauważcie, że katolickie małżeństwa zazwyczaj to bogaci ludzie, biznesmeni. Kościół wprost kocha takich ludzi. Czy uważam, że ci ludzie są rzeczywiście szczęśliwi? To, że ktoś mówi mi, że jest szczęśliwy nie zawsze jest zgodne z tym co czuje. Wyobraźcie sobie takie katolickie kobitki gadające o mężach. Rzadko, która ponarzeka na męża. Słyszymy, że po prostu ci mężowie to są IDEALNI. Po prostu są mega happy, że są matkami. Nie tylko oczywiście wśród katolików a często na social mediach ludzie wciąż wysyłają nam sygnały swojej szczęśliwości, swoich doskonałych decyzji i wyborów. Wygląda na to, że w katolickich związkach mamy i namiętność i miłość nawet jeśli seks musi być zgodny z kalendarzykiem bo przecież prezerwatywy to zło. Idealne związki czyli takie gdzie ludzie się ze sobą nie kłócą czyli przyzwyczajenie osiągnęło już kolejny etap. Przywiązujesz się i jest to swoisty syndrom sztokholmski choć nikt cię nie porwał. Jednak z jakichś powódek dobrze ci bo człowiekowi do szczęścia potrzebne jest jedzenie, łóżko i rozrywka. Związek niczym się nie różni od życia w pojedynkę bowiem zawsze my jesteśmy jednostką. Wróćmy jednak do książki.

* *

Ja sama mam 39 lat i jestem singielką po wielu nieudanych relacjach. Zawsze było we mnie poczucie winy, że wybieram nieodpowiednich mężczyzn podczas gdy moje koleżanki od razu spotkały męża i dzieci. Zawsze czułam się gorsza od nich i do dziś towarzyszą mi tego typu odczucia.

„Od kobiety oczekuje się także, że odegra rolę żony, matki dość wcześnie, aby zwiększyć szansę na prokreację, bo to przecież ukoronowanie misji jej życia.” To jeden z moich ulubionych fragmentów w tej książce. Książka jak dla mnie jest bardzo terapeutyczna. Ja zawsze w pewien „zazdrościłam” kobietom, które za pierwszym razem spotkały „tego jedynego”. Z drugiej zaś strony nigdy nie doświadczyły innej relacji poza tym 1 mężczyzną. Dlatego też wtedy ten „1” mężczyzna wydaje się im spełnieniem miłości . Darem od Boga. Oczywiście nie namawiam nikogo by zrezygnował nagle ze swojego partnera. Misją życia kobiety jest więc bycie żoną przy mężu i dzieciach. Nowacka pisze również, że „kompleks niższości” bycia nieznalezioną przez męża to największa zmora panien. Co ze mną nie tak? – Staje się kluczowym pytaniem i potem obsesyjnie dążenie do tego by stać się ideałem męskich pragnień tudzież trzeba spełniać warunki: Mieć pracę, prawo jazdy i sprzątać oraz gotować. To konieczny warunek. Pamiętam, że też żyłam podobnie, że seks budził we mnie poczucie winy bo jeśli się pomylę i ten X to nie jest ten „jedyny”. Jesteśmy karmieni tak jak chlebem poczuciem winy. Mamy być grzeczne i podejmować tylko dobre decyzje a każdy popełnia błędy. Popełniamy je nagminnie. Popełniamy je na każdym kroku. Kobieta/Dziewczyna marząca o ślubie to idealna ofiara mężczyzn/ chłopców, którzy chcą skorzystać z okazji. To burzy całkowicie świat dziewczynki, która chce być porządna niezależnie od jej uczuć i emocji. Bohaterkami są kobiety przeróżne: sex workerka, urzędniczka, singielka, rozwódka. W każdej znajdziemy kawałek siebie. Autorka nie zapomina także o uzależnieniu od seksu, nie skupia się tylko na pozytywnych aspektach seksu ale pokazuje jaki ma wpływ ogólnie. Kluczowe pytanie książki brzmi: „Jak być sobą w seksie” i myślę, że jest to bardzo ważne pytanie. Jeśli przy osobie, z którą jesteśmy możemy być sobą także w seksie to wygraliśmy. Jeśli druga osoba daje nam poczucie więzi, seksualnego bezpieczeństwa i bliskości to warto inwestować w taką relację. Niestety ludzie są coraz bardziej „zamknięci” , tkwią w swoich szklanych światach braku kompletnego zaufania. Zdrady są i będą – Pomyślcie o ilu rzeczach nie mówi się w związku.

Share

Leave a Reply

%d bloggers like this: