Lekarz to zawód tak jak policjant czy strażak. Osoby, które wybierają dany zawód zdaja sobie sprawę z odpowiedzialności tego zawodu. Jednak nikt nie był w stanie przewidzieć obecnej sytuacji. Wydaje się jednak, że ludzie są wdzięczni względem służby zdrowia jednocześnie odczuwają strach i panikę.
Tymczasem sami lekarze są również ofiarami obecnej sytuacji. Codziennie narażają swoje życie. Jeśli mają rodziny to są między młotem a kowadłem. Co mogą czuć/ taki wybrałem zawód. Najbezpieczniej kiedy takowy lekarz całkowicie izoluje się od rodziny. Jednak w kazdej pracy uczono mnie by dbać po pierwsze o swoje bezpieczeństwo. Tak, moi drodzy nasze bezpieczeństwo to sacrum. Dotyczy to każdego z nas.
Lekarz to też człowiek. Osoba, która ma rodzinę. Ma marzenia i pragnie bezpieczeństwa swoich bliskich. Wszyscy chcemy być zdrowi ale obecna sytuacja pokazuje, że nie każdy z nas liczy się ze zdrowiem. Obecna sytuacja jest paradoksalnie bardzo literacka , zamknieta i pobudzająca do refleksji. Wielu ludzi zwątpi.
Potreba psychologów lub po prostu ludzi gotowych wesprzeć lekarzy w tym trudnym czasie.
Co należy zrobić w tej syttuacji?
Warto sobie przypomnieć całkiem dobry serial emitowany całkiem niedawno pt. „ECHO SERCA”. O pani psycholożce, która łasi się do lekarzy by chcieli jej wysłuchać. Nie oszukujmy się. Rzeczywistośc jest taka,że lekarz /pielęgniarka itd. potrzebuje najbardziej bliskich by go wspierali.
Pierwszą osobą najbliżej lekarza/pielęgniarki jest mąż/żona i dzieci. Nie wolno osądzać tez tych, którzy chronią się dla dobra bliskich.Wybór należy do nas. Tak samo do nich. My możemy im pomóc siedząc w domach i nie bagatelizując sprawy. Nie oszukujmy się,że lekarze rzucą się w ramiona pomocy psychologicznej bo to szara eminencja pomocy.
W obecnej sytuacji lekarze stali się niewolnikami rządu. Dla rządu nie liczy się czy lekrz, pielęgniarka zachoruje. Mają być na zawolanie. Ustawa bardzo krzywdzi lekarzy.
„Nie można tworzyć prawa, które szkodzi. Zwłaszcza, w sytuacjach kryzysowych, do jakich bez wątpienia należy epidemia. My lekarze nie boimy się koronawirusa, boimy się nieodpowiedzialnych decyzji.
Przepisy tworzone na szybko, koncentrujące się na bezwzględnej i nieprzemyślanej maksymalnej eksploatacji lekarzy, których i tak w normalnych warunkach jest za mało, nie naprawią błędów w systemie, chaosu, problemów ze sprzętem ochronnym czy brakiem testów”
W walce z koronawirusem jesteśmy na pierwszej linii frontu, co doskonale rozumiemy. Walka jednak musi być odpowiedzialna, nie można nas traktować jak mięso armatnie, nie możemy na czołgi rzucać się z pięściami. Taki sposób prowadzenia wojny skazuje na przegraną nie tylko lekarzy, ale przede wszystkim pacjentów i nasze państwo.
Podczas kryzysu procedury powinny być jasne, oparte na strategii, a tymczasem mamy chaos i działania partyzanckie.
Rządzący próbują mobilizować lekarzy bez względu na wszystko, nie zapewniając im podstawowych środków bezpieczeństwa. Gdy tymczasem wielu medyków utknęło w kwarantannach z powodu braku testów i nie ma możliwości pomagania pacjentom. Należałoby zacząć od rozwiązywania problemów od podstaw.
Jesteśmy lekarzami, gotowymi nieść pomoc. Jesteśmy jednak też ludźmi, którzy są odpowiedzialni także za własne rodziny, którzy niestety nie mogą liczyć na wsparcie ze strony państwa, a od których oczekuje się bezwzględnego poświęcenia tu i teraz, nie zważając na okoliczności i na skutki.