Emily powraca i robi zamieszanie. Gdyby przyjrzeć się postaci ujrzelibyśmy bezbarwną dziewczynę z dobrego domu, która jest z Ameryki. Fakt, że jako aktorka Lilly Collins to córka kultowego Phila Collinsa to wiemy. Jako kobieta spełnia cechy kobiety, którą panowie ubóstwiają nawet kiedy sprzedaje lubrykant zamiast kremu ale klient w marketingu to złoto.
Fajnie, że serial akcentuje KRAKÓW 🙂
Wątek z Alfiem został dziwnie zakończony no bo liczy się przecież Gabriel. Zbliżają się święta i Gabriel postanawia spędzić je z Camille. Tymczasem nasza Emilka zostaje zaproszona do posiadłości rodziny Razat. Mimo uprzedzeń Emily wyrusza w podróż. Pomiędzy „sztywnymi zasadami” francuzów Emily wkracza w świątecznym swetrze pełnym radości. Czyli ten stereotypowy uśmiech Amerykanów, który uchodzi też za faux pas. Powiewa więc typowym stereotypem tak jak ludzie z miasta i ludzie ze wsi bo na wsi to tylko głupki. Tymczasem w życiu Sylvie mojej faworytki pojawia się córka jej drugiego męża i cóż, życie z nastolatkami rajem nie jest.
Plusem jest, że pokazuje prawdę o biznesie. Jak bardzo liczą się znajomości i umiejętność dobrego wejścia w tzw. „wielki świat”. Dobrze serial pokazuje jak czują się singielki kiedy wchodzą w związek z mężczyzną, który ma zostać ojcem. Wówczas zawsze jesteś na drugim miejscu. Czego byś nie zrobiła tamta kobieta zawsze będzie matką bo dziecko to pieczęć.
Emily spotyka panią Macron
W serialu dwie Amerykanki spotykają panią prezydentową, która obserwuje Emily i razem robią selfie. Tymczasem Gabriel jak zwykle wybiera to co dla niego lepsze. Przyznam, że ten, którego nasza bohaterka kocha jest no…Nieidealny. Pozwala manipulować swoim życiem. Nie ma tu takiej dramaturgii miłości. Myślę, że to duży plus tego serialu. Wcześniej nie widziałam tego jak bardzo chce zrozumieć współczesne singielki, kobiety 30+ bez rozwodu i dzieci, szukające kariery i kochające podróże, Dziś miłość do podróży wygląda nieco inaczej. Każdy powinien być „światowy”. Choć tak naprawdę do końca nie wiemy dlaczego i co daje nam światowość? Fabuła Emily i jej życia staje się nudna i trochę naciągana bowiem EMILY to marketing. Jednak ja już nie chciałabym tak niezdecydowanego faceta, który pomiata Emily i zachowuje się jak typowy Francuzik „Bo Ty nie znasz mojego języka”. Oj, biedny facet. Zgrywa z siebie ofiarę i sam jest pogubiony bo się czuje oszukany bo nie dostał gwiazdki Michelin. Rozumiem, że pomysły się skończyły i trzeba rzucać kłody pod relacją jej i Gabriela ale…No cóż. Emily jest rak słodka i niewinna, tak cukierkowa jak francuskie makaroniki. To przesłodzenie sprawia, że uciekamy od niej. Więcej jaj ma ekscentryczna Mindy, która ma zaśpiewać w „Crazy Horse”. Gabriel łasy na inne kobiety jest po prostu niedojrzały…Do Emily mimo wszystko ciągną różnorodni faceci z gatunku „high level”. Tudzież zaradni życiowo choć Gabriel wydaje się najmniej zaradny życiowo. Teraz popatrzmy sobie na rzeczywistość vs świat naszej bohaterki. W rzeczywistości z facetami to tak nie działa. Można powiedzieć, że Emi spotkała już mix: Francuz, Anglik a teraz Włoch. Z anglikiem przeżyła promocyjny romans, Gabriela odbiła przyjaciółce a Włoch wydaje się Włochem. Marcello wydaje się więc lekarstwem. Przyznam, że chciałabym mieć takie dylematy. Oczywiście klienci Agencji Grateu są dopasowani do potrzeb. Tak mamy sytuację kiedy Emi ponoewnie spotyka Włocha wtedy to w Grateau szykują reklamę Bavazzy. Nie ma co się dziwić, że skojarzyła się wam z Lavazzą.
Będę dziennikarką, będę jak Emily w Paryżu i cudowne zbiegi okoliczności będą się zjawiać. Będą zakochiwać się we mnie faceci na pstryk a każdy z nich będzie nadziany jak kartofel, będzie go stać na to by zabierać mnie i będzie chciał abym realizowała swoje marzenia. Emily robi pstryk i już pojawiają się znajomi bo każdy w końcu zna postać z bajki, współczesnego kopciuszka. A mnie nie zna nikt.
To fragment 3 części mojego opowiadania pt. „Nauka Pływania”. W tych opowiadaniach opisuję rzeczywistość. Bajki…Każdy z nas lubi bajki. Wyobraża sobie jakby to było gdyby świat chodził tak jak my chcemy. Świat Emily jest przesłodzony. Słodki do bólu. Mimo tych jej problemów z facetami to oni nadal chcą z nią być. Pojawiają się nawet jak znikają kiedy w rzeczywistości trudno znaleźć mężczyznę, który się zaangażuje. Takiego, który na zdrowych zasadach będzie o mnie walczył. Będzie znał i szanował moje granice a mimo to zechce mnie poznać. Randkowałam kiedyś z Włochem i daleko mu było do Marcello. A inny Włoch mój znajomy no to również mu daleko do Marcello. Każdy bohater świata jest ustawiony życiowo. Stać Mindy i Emily by ubierać się w drogie ciuchy a klientami firmy, agencji Grateu są zazwyczaj znajomi naszych bohaterów (Tu akurat zgodne jest z prawdą). Najczęściej sukces osiąga się poprzez seks z najważniejszym z klientów. Każdy ma status i pieniądze. Tymczasem realna Francja to pełna jest strajków. Byłam kiedyś w Paryzu i byłam zbyt mała by ogarnąć gdzie jestem. Byłam na Wieży Eiffla oraz przejeżdżaliśmy tym słynnym tunelem gdzie zginęła Lady Di. Przyznam, że jest to fenomen marketingu. Tak należy na to spojrzeć. Sporo ludzi zarobiło.
A Ty /jaciągle musisz walczyć o każdy grosz i czasami liczyć na pomoc rodziców?
Końcowa scena wymiata. Ex Emily są real friends. Toż to jest RAJ na ZIEMI. Faceci są pełni szacunku do siebie, Emily niezależnie od jej wyborów. W idealnym świecie Emily jedyny jej problem to czy karierę łączy dobrze z pracą. Podobieństwo do Sylvii…Ech…